O północy w Paryżu


Przede wszystkim piosenka Juliette Greco, która najbardziej kojarzy mi się z Paryżem, z Paryżem w tle z niegdyś jednego z moich ulubionych filmów "Była sobie dziewczyna":


 A drugie przede wszystkim, no to kilka dni temu Jay Z i Beyonce ogłosili drugi On The Run Tour i strasznie się tym faktem ekscytuję no i wracam do zeszłej trasy i cały dzień leciało mi Niggas in Paris, tak tematycznie:


No ale ja przecież o czym innym miałam mówić, mianowicie..

Dokładnie rok temu z W pojechaliśmy na weekend odwiedzić Paryż.


Dokładnie rok temu przeżywałam wielki zachwyt, który oczywiście po tak długim czasie znacznie osłabł i który trudno mi będzie teraz wyrazić. Jest to jedna z tych moich bloggerskich nieumiejętności, z którymi staram się walczyć - by pewne rzeczy zapisywać od razu gdziekolwiek - na kartce, w kalendarzu, zrobić roboczego posta i trzymać go nawet przez rok albo dwa - ale mieć to wszystko i te wszystkie odczucia od razu "po":)

Było to nieziemsko przyjemnych 48 godzin początku marca, z przepiękną pogodą (nadal przeżywam śniadania w kawiarnianych ogródkach ze słońcem na twarzy), najlepszym sernikiem jaki zjadłam w życiu, ze spacerami, bardzo spokojnych i bez ciśnienia, że musimy zobaczyć wszystko.

Couchsurfing pomógł odnaleźć nam Raza - niesamowitego cukiernika, aspirującego kucharza który zgodził się nas ugościć. I TO JAK! Dostaliśmy więcej, niż śmielibyśmy prosić, aż czasem czuliśmy się z tym głupio. Oprócz wspólnych kolacji, które dla nas gotował, ciastków przynoszonych z pracy, wskazówek i miejsc, których nigdzie byśmy nie znaleźli  (m.in. TO miejsce z najlepszym sernikiem ever. Ever eva  E W E R nie przesadzam), Raz dzielił z nami swoją sypialnio-salono-kuchnię. Z nami i wszystkimi innych couchsurfingowcami, którzy byli przed nami i którzy byli po nas. Z tego, co mówił ma niezły "zapierdol", jeśli chodzi o nas - couchowych darmozjadów. Gdy wyjeżdżaliśmy, od razu przyjeżdżał ktoś, po tym ktosiu kolejne dwie osoby i kolejne i kolejne. Raz Raz (hehehehehe!! śmieszne nie?) miał sytuację, gdzie ktoś potrzebował nagłego noclegu, ale miał już dwóch innych gości, a miał tylko swoje łóżko i kanapę, więc... przekimał tego gościa w swoim łóżku. I żeby nie było, Raz bardzo lubi dziewczyny. No i jak wypytywaliśmy go, dlaczego i po co i na co i jak to tak dzielić cały czas wszystko całą swoją prywatność dzień w dzień z kimś nowym, to tylko skomentował, że podróżowanie to najlepsza rzecz w naszym życiu. I że jeśli ma to komuś umożliwić poprzez darmowy nocleg, to bardzo chętnie to zrobi:) no hit.


Raz + Wojtek + jedzonko

Wojtek + kuchnia Raza

No dobra, to co? Na spacer?
Szczerze mówiąc jechałam tam i bałam się. Większość opinii znajomych i relacji blogowych, z którymi dane mi było się zetknąć nie były zbyt przychylne, jeśli chodzi o paryskie wrażenia, stąd mój zapał był nieco ostudzony już na starcie. No i moja myśl teraz to jest taka, że może tym wszystkim ludziom Kopenhaga pomyliła się z Paryżem? Bo to właśnie do niej pasują mi słowa - hasztagi towarzyszące ich impresjom paryskim, czyli - #zawód #śmierdzigównem. 
Ja Paryż pokochałam. 

Po pierwsze: pokochałam go za pogodę, którą nam dał w ten marcowy weekend. Było tak ciepło i tak słonecznie, że prawie wcale nie używaliśmy komunikacji miejskiej, a naszych nóżek. 
Po drugie: za piekarnie, poranne francuskie śniadania i wszystko, co w tym czasie zrobiło dobrze mojemu podniebieniu.
Po trzecie: za teatry uliczne, które były bardzo zabawne, chociaż za piątym, czy szóstym razem już przestawały hehe.
Po czwarte: za ten wszechobecny na budynkach beż i szarawe dachy, które był ucztą dla moich oczu.
Po piąte: za tych wszystkich ładnie ubranych ludzi.
Po szóste: bo czułam się tak sielankowo i dobrze że nie sposób obiektywnie (da się?) spojrzeć mi na to miasto i moje zachwyty nie będą mieć końca, więc lepiej już teraz przestanę.

Luwr był pewniakiem. Pewniakiem, że rezygnujemy. Za krótko byliśmy, zbyt dużo czasu pochłonąłby. Może kiedyś wrócimy?






Zrezygnowaliśmy z wejścia na Wieżę Eiffla. Odkąd w liceum w 8 osób zacięliśmy się w windzie i bałam się, że się uduszę, ja do windy już nie wsiadam. A na pieszo wchodzić mi się nie uśmiechało. Z resztą najfajniej jest patrzeć na Paryż z Wieżą, a nie z niej(chyba). Zamiast tego weszliśmy więc na Łuk Triumfalny.





Bardzo fajne w tym Paryżu mają też pieski.





I kotki.


O, a to nasze poranne śniadanko w przypadkowym miejscu.





Zagadka za złotówkę: co tu tańczą?:D

A na deser zostawiłam deser (hehs). Tyle o nim gadam, no to może pokażę.


 uwaga......



WIEM. Nie wygląda zachęcająco. Wchodząc do Factory & Co miało się wrażenie, że trafiło się do burgerowni, bo to właśnie burgery najbardziej przykuwały uwagę i były flagowym produktem, a dopiero później stosunkowo skromna witrynka z ciastem. Jak na miejsce, w którym mam zjeść "Najlepszy sernik z Paryżu" (słowa Raza), to słabo - myślę sobie. Przede wszystkim wszystkie ciasta wyglądały bardzo kiczowato, no ale skoro już tam weszliśmy, to spróbujemy.
I spróbowaliśmy. No i... 


To były 
NAJLEPSZE
NEW YORK CHEESECAKE
I NAJLEPSZE
LIME PIE
NASZEGO ŻYCIA. 
Płaczę ze szczęścia jak o tym myślę.

Szczerze mówiąc najchętniej wróciłabym do Paryża właśnie po to, żeby zjeść je jeszcze raz. Ale wtedy zjadłabym trzy pod rząd, i trzy wzięła na wynos, żeby potem mniej tęsknić. Od teraz nie oceniam już książki po okładce. Ani ciasta po dekoracji.



O TO TO. Jak będziecie kiedyś w Paryżu, to koniecznie musicie tu zajść!

Powoli dobiega końca nasza krótka wycieczka po Paryżu. Jest tylko jedna rzecz, którą zauważyłam po czasie i która mnie strasznie zdziwiła i rozbawiła jednocześnie i którą chciałabym się podzielić. 
Mam jedno zdjęcie z piątku spod Wieży Eiffla, na którym możecie dojrzeć pewną Panią, proszę zwróćcie na nią uwagę:



To ta Pani, co robi sobie selfiaczka z Wieżą. 
No i w niedzielę byliśmy w zupełnie innym miejscu i mieliśmy stamtąd jakieś bezsensowne zdjęcia, które chciałam pousuwać:


I patrzę - a to ta sama Pancia!!! I znowu robi sobie zdjęcie. Niebywałe, z dwóch różnych miejsc i dni mam przypadkowo tą samą Panią. Ale heca! No niezła ta historia.

Tym zabawnym akcentem zakończę podróż po Paryżu. 

To pa!

Komentarze

Popularne posty