Kraków na chwilę.

Tuż po powrocie z Islandii (o której już za chwilę zrobię post(y)) szybko na moment wymknęłam się do Krakowa. Akurat wypadło to w majówkowy weekend, dlatego z moimi towarzyszkami unikałyśmy centrum i przede wszystkim starówki. Przy takiej strategii dało się przeżyć i nawet nie odczuć szalejących tłumów. Z resztą pogoda nie do końca była iście majówkowa. Ale to nic:) W super towarzystwie i innymi komponentami tego wyjazdu (sezon na szparagi i tak dalej) wydawać by się mogło, że wszystko dzieje się obok nas. Analogowy Kraków otwiera się przed Wami.



Nasze wspólne 48h w Krakowie (wspólne i ogólne moje i Oli, Rachela jest tutejsza) były trochę takie, jakbyśmy umówiły się na kawę i tak przez kolejne dwa dni zostały. Bez pośpiechu, planów za bardzo też nie miałyśmy żadnych szczególnych. Ja jedynie bardzo chciałam wrócić do Ka Udon Baru, który pierwszy raz odwiedziłam niecały rok temu. Ola chciała iść na Wawel, ale to się nie powiodło. Musimy wrócić i tam iść.


Ale wracając do jedzenia: Ka Udon to kolejne dziecko właściciela Karmy. Na sto pro wegetariańskie, czy wegańskie pewna nie jestem, gdyby ktoś pytał. Było naprawdę pysznie. No i mają calpico z wodą gazowaną jak się poprosi mniam mniam!


Potem poszłyśmy na kawę i ciastek do Somnium Cafe Bar. Mają tam dobrą kawę i super antresolę.



 I miłą baristkę.





Żeby Kraków nie wydawał się taki szary i ponury podrzucam jeszcze kilka zdjęć Racheli w kolorze. Też analogowych.




To chyba moje ulubione. Rachela oprócz tego, że studiuje psychologię pracuje jeszcze w Fice - małej, acz super gościnnej i uroczej kawiarni speciality. No i wykorzystałam to, żeby spienić sobie mleczko, bo odkąd moja kariera kawiarniano-baristyczna jest zawieszona ostatni raz krowie mleko spieniałam prawie rok temu. No i wyraz twarzy Janka bezcenny.


To by było na tyle. Zostawiam Was z Olą i jej błyskiem w (prawym) oku.

Komentarze

Popularne posty